Każdy z nas pamięta co najmniej jednego nauczyciela z lat szkolnych. Najlepiej wspomina się tych wymagających, ale uczciwych i szanujących swoich uczniów. Poznajcie charyzmatyczną kobietę, która podążyła za głosem serca. Jej podróżą z małej wioski do Krakowa kierowała ambicja i determinacja. Nauczanie to jej powołanie, a jej pasję napędzają spersonalizowane lekcje i prawdziwy kontakt z uczniami. Inspiracje czerpie od utalentowanych ludzi i ceni równowagę w życiu. O sobie i swoim powołaniu opowiada Justyna Cooper – lektorka języka angielskiego, metodyczka, właścicielka firmy Just English oraz autorka bloga Anglistka z Krakowa.
Stoisz przed lustrem — co powiesz o osobie, którą widzisz?
Przebojowa, charyzmatyczna kobieta, która podąża za głosem serca. Nie jest to tylko moje odczucie, tak widzą mnie ludzie. Moi kursanci mówią mi o tym otwarcie – przychodzą na moje zajęcia, bo sprawiają, że czują się zainspirowani, niezależnie od poziomu. Dobra energia jest zaraźliwa.
Co sprawiło, że dotarłaś do tego miejsca, w którym jesteś dzisiaj?
Splot przeróżnych okoliczności. Wychowałam się w małej wsi i od zawsze czułam, że aby w pełni rozwinąć skrzydła, muszę wyjechać i zawalczyć o siebie. Przeprowadzka do Krakowa otworzyła przede mną możliwości, o jakich trudno nawet pomyśleć mieszkając na prowincji.
Pomógł również fakt, że jestem niezwykle ambitna i zdeterminowana, typowa zodiakalna lwica. Na każdym etapie życia wiedziałam, czego chcę i wytrwale do tego dążyłam, co nie znaczy, że zawsze było to dla mnie dobre. Uczę się na błędach i nie boję się ich popełniać – życie to jeden wielki eksperyment i to w nim lubię. Nigdy nie wiesz, co czeka za rogiem.
Mam też obok siebie wspaniałych ludzi, którzy mnie wspierają. Mojego męża, syna, rodzinę, przyjaciół. Razem celebrujemy moje sukcesy, a gdy zdarzy się gorszy moment, wiem, że nie jestem sama.
Dlaczego wykonujesz taki zawód, dlaczego Anglistka z Krakowa?
Jest takie słowo, które w XXI słyszy się już bardzo rzadko: powołanie. Wybierając zawód nauczyciela, podążałam po prostu za swoim wewnętrznym głosem. Robię coś, co jest spójne z moim charakterem i talentami. Gdy podejmowałam decyzję o tym, w jakim kierunku rozwijać swoją karierę, testy kompetencji nie były jeszcze modne. Polegałam tylko i wyłącznie na tym, co czułam, że będzie dla mnie dobre.
Mam dużą potrzebę tworzenia, moje lekcje są nieszablonowe i personalizowane. Znam dobrze każdego mojego kursanta i kursantkę, a oni znają mnie. Widzą we mnie nie tylko nauczycielkę, ale przede wszystkim przewodniczkę na drodze do językowej niezależności.
Ucząc, czuję się po prostu dobrze, wiem, że jestem odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Miałam krótki epizod pracy korporacyjnej, jednak moje ciało tego nie wytrzymało – na myśl o otwarciu komputera, robiło mi się najzwyczajniej w świecie niedobrze. Rozumiem już, dlaczego wiele osób w niedzielne wieczory nie potrafi się zrelaksować. Ja mam to szczęście, że w poniedziałek rano tryskam dobrą energią, bo robię to, co lubię, z własnej, nieprzymuszonej woli.
Od kogo/skąd czerpiesz inspiracje do działania?
Mam wokół siebie dziesiątki zdolnych i utalentowanych osób. Wyznaję zasadę, że z kim przystajesz, takim się stajesz. Należę do grona Kobiet Krakowa, biorę udział w śniadaniach networkingowych. Swoją wiedzę na temat prowadzenia firmy i rozwoju osobistego czerpię nie z książek czy kursów internetowych, ale od ludzi z krwi i kości, którzy sami dużo już w życiu osiągnęli. Czasami jedna rozmowa lub jedno spotkanie, a nawet jedno usłyszane zdanie, historia, potrafi zupełnie zmienić moje nastawienie bądź właśnie zainspirować do działania.
W zeszłym roku właśnie na śniadaniu biznesowym dla kobiet poznałam Renatę Targosz, właścicielkę wyśmienitej restauracji Zakładka, oraz specjalistę w dziedzinie ubezpieczeń. Po tym jednym spotkaniu postanowiłyśmy razem współtworzyć pewien projekt, który zrzeszał innych przedsiębiorców. Obserwując Renatę, jej działania i sposób bycia, zrozumiałam, że o sukcesie w biznesie nie decyduje wyłącznie wiedza i doświadczenie, ale również energia, z jaką podchodzimy do życia i jaką emanujemy w kontaktach z innymi ludźmi. Te jakości są nie do podrobienia.
Kolejnym objawieniem było dla mnie wzięciu udziału w kursie na temat kobiecej cykliczności. Pomysłodawczynią i prowadzącą jest Agnieszka Siejka. Z jednej strony italianistka i specjalistka zarządzania zasobami ludzkimi w dużej korporacji, a z drugiej przewodniczka po kobiecej cykliczności. Niestety w świecie stworzonym i zaprojektowanym przez mężczyzn, nasza kobieca natura i potrzeby bardzo często są po prostu tłamszone, albo same spychamy je na drugie plan, w imię wydajności. Wydaje nam się, że tylko bycie nieustannie produktywną zapewni nam poklask i uznanie. Agnieszka w przepiękny i mądry sposób pokazuje, jak można z sukcesem realizować swoje pasje, marzenia, spełniać się w pracy, jednocześnie pielęgnując i dbając o samą siebie na różnych etapach cyklu, po prostu funkcjonować w zgodzie z samą sobą. Moim zdaniem tego typu wiedza powinna być przekazywana w szkole.
Jakimi wartościami jako nauczycielka kierujesz się w życiu?
Wychowałam się w rodzinie protestanckiej i jestem sztandarowym przykładem protestanckiego stylu życia. W dzieciństwie wpojono mi, że najważniejsza jest pracowitość, sumienność, dokładność, odpowiedzialność, rozwój, wiedza, ale też życzliwość i niesienie pomocy potrzebującym. Z jednak strony te wartości okazały się przydane w kreowaniu mojego życia i kariery, jednak z drugiej sprawiły, że bardzo długo nie wiedziałam zupełnie, jak odpoczywać.
Kiedy poznałam mojego męża, nawet on szybko zauważył, że nie mogę usiedzieć w miejscu. Na szczęście na przestrzeni ostatnich lat zrozumiała, że takie wartości jak radość, przyjemność, spokój, również są potrzebne i niezbędne do tego, by czuć się szczęśliwą i spełnioną. Jeśli nie umiem usiedzieć na miejscu, a czuję, że przyda mi się odpoczynek, po prostu ucinam sobie drzemkę.


Jaką cenę ponosi nauczycielka dążąca do sukcesu?
Jeszcze kilka lat temu płaciłam wysoką cenę za łączenie pracy z macierzyństwem. Wydawało mi się, że wszystko musi być zrobione na 150%. Byłam więc totalnie wykończona. Krótko mówiąc, zasypiałam w kinie czy teatrze. Jednym słowem wyglądałam jak chodzące nieszczęście. Kiedyś po wizycie u dentysty powiedziałam „Dawno już się tak nie zrelaksowałam”. Moja dentystka, kobieta o wiele starsza ode mnie, spojrzała na mnie z litością i powiedziała „Proszę zmienić swoje życie”. Miała racje. Nie może być tak, że jedynym momentem kiedy siadam i nic nie robię, jest wizyta u dentysty! Myślę, że wielu z nas żyje w takiej pułapce nadproduktywności.
Od tego czasu zrobiłam olbrzymi postęp: mniej pracuję, więcej czasu spędzam na powietrzu, jestem bardzo selektywna jeśli chodzi o projekty, w które się angażuję. Czasami nawet popatrzę na chmury w przerwie między zajęciami.
Przez siedem lat dzieliłam swoje życie na dwie części: praca i rodzina. Dzisiaj jest praca, rodzina i ja.
Co mówisz sobie w trudnych sytuacjach?
Raz na wozie, raz pod wozem. Życie to sinusoida. W swoim życiu doświadczyłam wielu krytycznych sytuacji takich jak ciężkiej choroby, smutku, zwątpienia, upokorzenia. Nie uważam, by cierpienie uszlachetniało. Jednak na pewno uczy nas dystansu, uczy doceniać to, co mamy i przypomina, by nie brać różnych błahych komplikacji dnia codziennego zbyt poważnie.
Czy kryzys jest dla Ciebie szansą, czy zagrożeniem?
Kryzys zwykle motywuje mnie do działania, wzmaga kreatywność.
Kiedy spełniam marzenia, myślę…
To było łatwiejsze, niż mi się wydawało!
Moje życie to…
Ciekawa przygoda!
Work Life Balance odnajduje…
Work-life balance to dla mnie iluzja. Nie da się perfekcyjnie nakreślić linii pomiędzy życiem rodzinnym, a pracą, szczególnie prowadząc własną działalność. Zaakceptowałam już fakt, że w życiu liczy się umiejętność przystosowywania się do okoliczności. Jednego dnia odbieram dziecko ze szkoły o 13:00, następnie idziemy do parku, cieszymy się słońcem, jemy lody. Kolejnego dnia jeszcze po 20:00 odpowiadam na maile. Na szczęście mam męża, dzięki czemu możemy sprawnie dzielić się obowiązkami. Jesteśmy świetnie zorganizowani, nie możemy liczyć na wsparcie ze strony dziadków, mieszkających daleko, a obydwoje mamy nieregularny grafik. W tym szaleństwie i codziennej gonitwie staramy się znaleźć czas na to, by, jak to się mówi po angielsku, ‘touch base’, czyli po prostu pogadać o naszych sukcesach i bolączkach.
Życzę Ci, Drogi Czytelniku …
Odwagi do spełniania marzeń. Raz się żyje!
Rozmawiała: Elżbieta Jachymczak, Redaktor Naczelna Business Intelligence
Korekta i redakcja: Zofia Solarz