Wszystko, co robię, wymyślam, tworze jest związane ściśle ze mną. To moje marki, akcje, hasła, posty w social mediach, artykuły. Każdy pomysł staram się weryfikować i sprawdzać. Nie lubię kopii, nie lubię powielania. Zauważyłam, że w dzisiejszych czasach słowo „inspiracja” jest nadużywane i nierzadko staje się synonimem słowa „kopia”. Wolałabym pozostać indywidualnością. Niestety, często spotykam się z kopiowaniem moich tekstów czy pomysłów. Nie wyobrażam sobie być czyjąś kopią, wole być swoim oryginałem. O urokach pracy dziennikarskiej oraz autentyczności Ewelina Salwuk-Marko, redaktor naczelna portalu Feszyn.com w rozmowie z Elżbietą Jachymczak.
Stoisz przed lustrem- co powiesz o kobiecie, którą widzisz?
Mówię: „A widzisz Ewelino, jesteś teraz w najlepszym okresie swojego życia. Zawodowo i prywatnie. Jeszcze 15 lat temu nie pomyślałabyś, że będziesz tu, gdzie jesteś teraz. Że będziesz mieć męża z Mazur, dwóch wspaniałych synów i własną firmę. Będziesz wykładać na uczelniach wyższych. Świetnie, że w końcu uwierzyłaś w siebie, odważyłaś się sięgnąć po więcej i zaufałaś intuicji. Zawsze chodziłaś swoimi ścieżkami, raczej nikogo nie słuchałaś – i prawidłowo!”
Dodałabym jeszcze: „Nigdy się nie poddawaj, porażki tylko kształtują Twój charakter i dają ci cenne doświadczenie”.
Co sprawiło, że dotarłaś do tego miejsca, w którym jesteś dzisiaj?
Tu zapytałabym raczej KTO (uśmiech). Cztery osoby w życiu. Pierwsza – Pani z sekretariatu na studiach, która pokierowała mną i wskazała odpowiedni wybór specjalizacji. Druga osoba, to mój promotor magisterki, który po moim kolejnym zmianie tematu, miał już mnie dosyć i zapytał o moje marzenia, co chciałabym robić. Odpowiedziałam, że chciałabym mieć własny portal. I tak znalazł mi temat magisterki. Zależało mi na tym, aby temat był unikalny, ciekawy i aby za kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat był nadal interesujący. Nie chciałam zaliczyć magisterki, tylko dla samej oceny. Było to dla mnie bardzo ważne, aby zrobić to na wysokim poziomie, tak aby móc się tym chwalić przez całe życie.
Udało się to. Dzięki pracy magisterskiej powstał portal Feszyn.com. Po obronie szkoda było mi usuwać cały portal. To było mnóstwo pracy, gotowe wyniki badań i wiele pomysłów. Zostawiłam go na jakiś czas. Dopiero po czasie odkrywałam, jaki tam jest ruch i co się fajnego dzieje, zainwestowałam swój czas. Także, portal ma znacznie więcej lat.
Trzecią osobą, był mój były szef, który zwolnił mnie z pracy. Myślałam wtedy, że świat mi się zawalił. Czułam się fatalnie psychicznie. Miałam podcięte skrzydła. Nie rozwijałam się tam, czułam ogromny stres, napięcie, źle się tam czułam. Teraz wiem, że zrobił mi tym przysługę. Czwartą osobą jest mój mąż, który jako jedyny na początku mojego biznesu, zmobilizował mnie i uwierzył w to, że mogę prowadzić firmę. To on tak naprawdę, mnie do tego namówił.
Miejsce, w którym jestem teraz, to tak naprawdę splot różnych sytuacji, wyborów czy przypadku. Przypadkowo spotkane osoby, zaowocowały kontaktami na lata, zrobione szkolenia, kursy, doświadczenie uzyskane w pracy, ale chyba największy wpływ miała na to moja determinacja.
Patrząc z boku, to tak podręcznikowo. Praca, studia, mąż, dzieci… właśnie w takiej kolejności.
Dlaczego wykonujesz taki zawód?
Tak naprawdę mam kilka zawodów, które przenikają przez siebie. Już w czasach liceum wiedziałam, że chce zostać dziennikarką i pracować w reklamie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak to połączyć. Dziś jestem właścicielką agencji kreatywnej, PR-owcem, redaktorką — pełnię wiele różnych ról. Po latach dziękuje moim rodzicom, którzy nigdy do niczego mnie nie zmuszali. Nie miałam jakiegoś obowiązku pójścia do liceum, czy na studia. Sama decydowałam i podejmowałam świadome wybory.
Od kogo/skąd czerpiesz inspiracje do działania?
Kiedyś podałabym pewnie kilka znanych nazwisk, albo jakieś wyszukane z branży. W ostatnich miesiącach uzmysłowiłam sobie jednak, że się nikim nie inspiruje i nie chce się inspirować. Wszystko, co robię, wymyślam, tworze jest związane ściśle ze mną. To moje marki, akcje, hasła, posty w social mediach, artykuły. Każdy pomysł staram się weryfikować i sprawdzać. Nie lubię kopii, nie lubię powielania. Zauważyłam, że w dzisiejszych czasach słowo „inspiracja” jest nadużywane i nierzadko staje się synonimem słowa „kopia”. Wolałabym pozostać indywidualnością. Niestety, często spotykam się z kopiowaniem moich tekstów czy pomysłów. Nie wyobrażam sobie być czyjąś kopią, wole być swoim oryginałem.
Każdy mój projekt to są długie miesiące przygotowań. Staram się wszystko obmyślać i przewidzieć. To dużo pracy, ale też stres – czy ludzie dobrze zrozumieją moje przesłanie, założenia. To nie jest takie proste, dlatego druga odsłona kampanii społecznej jeszcze nie wystartowała, nie jestem na razie zadowolona z efektu. Cały czas coś dopieszczam.
Jakimi wartościami kierujesz się w życiu?
Moje wartości to asertywność, komunikacja, szacunek i misja.
Asertywność, zawsze stawiam sobie to na pierwszym miejscu. Jeśli coś mi się nie podoba, nie pasuje mi, nie czuje tego – mówię o tym od razu. Asertywność nie jest łatwa, nie każdy ją czuje i zdaje sobie z niej sprawę. Dla mnie zwroty takie jak: „powinnaś”, „musisz”, „tak wypada” itp. są nieakceptowalne, działają na mnie jak płachta na byka. Staram się żyć w zgodzie z samą sobą. Nie jest to łatwe, jesteśmy przyzwyczajeni do pewnych norm, zachowań czy wymagań.
Szczególnie w social mediach, gdzie nie ma emocji – i jedno zdanie może zostać odebrane na kilka różnych sposobów. Staram się, zawsze jasno komunikować, informować o różnych sytuacjach i szukać różnych rozwiązań. Myślę, że szybko nawiązuje kontakty i buduje relacje.
Kolejną wartością, jest dla mnie szacunek do pracy – zarówno mojej jak i czyjejś. Także szacunek do czasu, szanuje swój czas jak i czas klienta. Jeśli mam spotkanie o 9.30 a mój syn dostał gorączki o 4 nad ranem – od razu pisze SMS, mail i ewentualnie wiadomość na Messenger z informacją o przełożeniu spotkania. Ja robię to od razu, ponieważ szanuje czyjś czas i chce, aby ktoś szanował mój.
Jaką cenę ma Twój sukces?
Tak naprawdę sukces dopiero przede mną. Ale już widzę, że wiele rzeczy wyobrażałam sobie inaczej. Ceną jest rodzina, przyjaciele, znajomi czy brak prawdziwego urlopu (uśmiech). Przecież nie pracuję – nie zarabiam. Ceną są nieprzespane noce, problemy ze snem, bruksizm.
Jednak największą ceną według mnie jest wybór. Każdego dnia muszę wybierać, przewidywać. Portal musi żyć. Nie rzadko musiałam wybierać między imprezą u znajomych a ratowaniem sytuacji klienta. W tym roku najbardziej odczułam – nieobecność na różnych imprezach, wydarzeniach biznesowych. Mam małe dzieci i trudno mi wyjechać na drugi koniec Polski.
Co mówisz sobie w trudnych sytuacjach?
Nie mówię sobie nic. Działam. Najtrudniejszą sytuacją w moim życiu był na pewno rok 2020 i nagły wybuch pandemii. Byłam wtedy w drugiej zaawansowanej ciąży. Inaczej planowałam ten czas, miał być odpoczynek i rodzinna sielanka. Poród to był koszmar, personel nie wiedział, co ma robić, męczarnia, przetaczanie krwi. Na szczęście oboje mamy się świetnie. Wróciłam do pracy kilka dni po porodzie. Pracowałam kilka godzin dziennie. Stali klienci zawiesili działania w agencji. Zleceń było mało.
Nagle mąż stracił pracę. Kolejne miesiące czuł się fatalnie. Bałam się, że dostanie depresji. Pracowałam, kiedy maluch spał. Bawiłam się ze starszym synem podczas sprzątania czy gotowania. Praktycznie nie spałam, moje ciało, mój umysł miało ogromne poczucie obowiązku. Musiałam dać jakoś radę i zająć się moimi trzema facetami. Byłam jak zombie. Tyle ile mogli, pomagali moi rodzice, chociaż nie mieszkają w naszym mieście i oboje jeszcze pracują. Cieszę się, że pomimo trudności udało mi się karmić piersią. Nie raz podczas pracy przy komputerze, miałam podłączony laktator. Mąż, aby mi pomóc, karmił malucha butelką z moim mlekiem. To był bardzo trudny czas dla nas wszystkich. Nerwowy, bezradny. Nie raz płakałam. Starszy bał się pandemii, bał się o mnie, o maleństwo w tamtym czasie, też potrzebował uwagi. Dobrze, że to już za mną.
Czy kryzys jest dla Ciebie szansa, czy zagrożeniem?
Z punktu widzenia ubiegłorocznych wydarzeń – szansą. Właśnie w okresie pandemii, tuż po porodzie przeorganizowałam swoją firmę i zaczęłam myśleć o kolejnym portalu. Bardziej biznesowym, eksperckim. Powoli spełniałam to marzenie, pomimo kryzysu, który wtedy panował. I się udało zrealizować to marzenie. W marcu 2021 powstał portal www.wartoznac.pl
Kiedy spełniam marzenia, myślę…
O kolejnych. Moje marzenia są obecnie związane z moją pracą. Inne już się spełniły. Nie posiadam marzeń materialnych, nigdy ich nie miałam. Mam jeszcze kilka pomysłów do zrealizowania. To są moje cele życiowe, które postanowiłam zrealizować. Mam nadzieje, że kiedyś mi się to uda. To działa jak narkotyk, jak uzależnienie. Jak coś robisz, tworzysz – chcesz, jeszcze i jeszcze.
Work Life Balance odnajduje…
Z tym u mnie jest bardzo ciężko. Próbuje poukładać i zrównoważyć życie osobiste i zawodowe, ale jest to niezwykle trudne. Nie da się ot, tak wyłączyć i olać jakichś sytuacji – przynajmniej ja tak nie potrafię. Portal musi być cały czas aktualizowany. Postanowiłam nie pracować w niedziele, robię sobie wtedy naprawdę bardzo leniwy dzień. Mój wymarzony Work Life Balance – to wydłużona doba, tak abym mogła spokojnie popracować, pobawić się z dziećmi, mieć czas z mężem i jeszcze dla siebie.
Życzę Ci, Drogi Czytelniku …
Abyś słuchał siebie. Nierzadko powtarzam sentencję, którą kiedyś usłyszałam od prababki „Doradcy życiowi, to nie jest instytucja godna zaufania” – i tego się trzymam i ja, i tego życzę Czytelnikom.